Mój biznes to Strasburger
– Dla mnie biznes jest trudny. Jak kupiłem coś za 500 zł i sprzedałem też za 500 zł, to byłem szczęśliwy – mówi Karol Strasburger, aktor, gospodarz programu Familiada.
W latach 90. postanowił pan wstąpić w szeregi przedsiębiorców. Ale z tego co wiem, dziś po pana firmie nie ma już śladu…
Faktycznie, dawno temu założyłem firmę GEM, której nazwa pochodziła od tenisa, bo do dzisiaj jest to dyscyplina sportowa, którą uprawiam i którą się interesuję. Firmę założyłem na wszelki wypadek, bo tak mi doradził kolega. Przyznam, że dla mnie to był duży problem. Te rozliczanie przychodów, rozchodów, podatków, prowadzenie całej księgowości… Naliczanie każdej pary skarpetek czy koszul, to przekraczało moją odporność psychiczną.
GEM notował zyski?
A skąd. Dla mnie biznes jest trudny. Jak kupiłem coś za 500 zł i sprzedałem też za 500 zł, to byłem szczęśliwy. Uświadomiłem sobie wówczas, że ja się kompletnie nie nadaję do prowadzenia biznesu. Szczególnie takiego, na zasadzie: kupić taniej, sprzedać drożej. Jestem człowiekiem, który musi coś wytwarzać. Nie potrafię handlować raz masłem, a raz starociami, a jeszcze chwilę później samochodami, bo akurat w danej chwili na tym robi się największy interes. Jedyne, co mnie łączy teraz z biznesem, to fakt, że od kilkudziesięciu lat żyję na własny rozrachunek. Nie mam stałego etatu, przywilejów, świadczeń z ZUS-u itp. Mnie państwo niczego nie daje, ja się nie mogę przeciwko niczemu buntować, ponieważ sam jestem człowiekiem, który swoim losem kieruje. Mogę mieć pretensje tak naprawdę wyłącznie do siebie. Pracuję sam i czerpię korzyści z faktu, że nie ma nikogo, kto mną zarządza, nakazuje mi zrobienie czegoś czy na coś mi pozwala bądź nie. Tylko sytuacja mną rządzi.
Załóżmy, że ma pan milion złotych. Co pan z nim zrobi?
Nie lubię ryzyka. Taki mam charakter. Oczywiście, dzwoni do mnie mnóstwo ludzi, którzy próbują mi doradzać w sprawach finansowych, zapewniają, jaką to wyjątkową ofertę dla mnie mają. Nigdy z tych ofert nie korzystam. Pieniądze umieszczam na lokatach, kupuję obligacje państwowe.
A w nieruchomości pan inwestuje?
One również, według mnie, są dość ryzykowne. Zawsze mówiło się: „Kupuj domy, kupuj ziemię, bo to przynosi olbrzymi dochód”. A ja znam co najmniej kilka osób, które kupiły domy, chcą je teraz sprzedać i po pierwsze, nie ma chętnych na ich kupno, a po drugie, ceny w stosunku do tych sprzed paru lat spadły… I niech pani powie, czy to taka dobra inwestycja?
Być może za kilka lat, gdy ceny nieruchomości wzrosną. O inwestycjach trzeba też myśleć długofalowo.
Tylko że widzi pani, zdarza się tak, że np. ktoś z rodziny zachoruje i nagle potrzebujemy pieniędzy na jego leczenie. I te pieniądze są potrzebne za tydzień, nie za rok, dwa czy pięć. Jak ktoś ma pieniądze na lokacie, to likwiduje ją i robi, co może, żeby uratować życie czy zdrowie bliskiej osoby. A jak pieniądze zainwestował w nieruchomość, to musi ją jak najszybciej sprzedać. A w takich sytuacjach najczęściej sprzedaje się poniżej cen rynkowych, żeby w jak najkrótszym czasie znaleźć nabywcę. Także ja inwestuję tylko w bezpieczne instrumenty finansowe. Wiem, że są one gorzej oprocentowane, lecz wolę mieć 1100 zł niż 2000 zł, ale mieć je na pewno. Taką filozofię wyznaję też przy ustalaniu wynagrodzenia za swoją pracę. Uważam, że lepiej zrobić trzy spektakle po normalnej stawce, włożyć więcej pracy, niż zażądać jakiejś kosmicznej kwoty. Zdaję sobie sprawę, że niektórym udaje się wynegocjować wysokie honoraria czy to za rolę w filmie, czy udział w reklamie. Ale to najczęściej jednorazowe propozycje. Później już tego człowieka nikt nie angażuje, bo ma opinię drogiego.
Jest biznes, który moim zdaniem idealnie by do pana pasował.
Jaki?
Kort tenisowy.
A wie pani, że kiedyś pokusiłem się ze znajomym nawet o stworzenie biznesplanu dla kortu tenisowego. Rzeczywiście, myślałem, że to mogłoby być fajne. Grałbym sobie w tenisa, a przy okazji doglądał biznesu. Tyle że kort tenisowy z prawdziwego zdarzenia wymaga ogromnej inwestycji. A co gorsza, z biznesplanu wynikało, że będzie się ona zwracać z 10-12 lat…
Ma pan stałą pracę od 20 lat. Jak przyjmował pan propozycję prowadzenia Familiady, obstawiał pan, że ile program będzie emitowany przez telewizję?
Trzy miesiące. Owszem, trwa to nieporównywalnie dłużej, ale nie mam też gwarancji, że się za chwilę nie skończy. Co rok zapada decyzja, czy Familiada będzie w ramówce w kolejnym sezonie. A że nadal ogląda nas 3 mln widzów, to pracujemy dalej. Ale ile to jeszcze potrwa? Tego nie wiem.
Rozmawiała Anna Smolińska
Fragment wywiadu opublikowanego w numerze 3/2015 miesięcznika "Własny Biznes FRANCHISING".
Wyróżnione franczyzy
Kurcze Pieczone
Punkty gastronomiczne z daniami z drobiu
Nest Bank
Placówki bankowe
Carrefour
Sklepy convenience, minimarkety, supermarkety
Synevo Punkty Pobrań
Punkty pobrań badań labolatoryjnych
Xtreme Fitness Gyms
Kluby fitness/siłownie
Żabka
Sklepy typu convenience
Yasumi Instytut Zdrowia i Urody
Gabinety kosmetyczne, hotele i obiekty SPA
Santander
Placówki bankowe
So Coffee
Kawiarnie
DDD Dobre Dla Domu
Sklepy z podłogami i drzwiami
Z OSTATNIEJ CHWILI
POKAŻ WSZYSTKIE
Dobra decyzja
Sabina Pruski pracowała w pizzerii Tibesti2go kiedy pojawiła się oferta objęcia lokalu we franczyzę. Skorzystała z niej.
Subskrybuj magazyn pomysłów na biznes
Rozważasz otwarcie firmy? Zrób sobie prezent na święta i zasubskrybuj magazyn "Własny Biznes FRANCHISING" i sprawdź, jaki biznes się...
Z głową do peruk i do biznesu
Peruki przestały być niszowym gadżetem i takim także biznesem. Klienci poszukują gotowych peruk w sklepach internetowych oraz robionych w...
Czym zajmuje się Rada Franczyzobiorców Żabki?
Rada Franczyzobiorców Żabki ma już blisko 15-letnią tradycję. Jak układa się współpraca na linii Rada – centrala i co konkretnego z...


