Eva Minge: Biznes musi się opłacać
Muszę zrobić produkt, który spodoba się finalnemu klientowi, nie tylko pośrednikowi, właścicielowi salonu czy franczyzobiorcy – mówi Eva Minge, polska projektantka mody, współwłaścicielka firmy Eva Minge Design.
Branża odzieżowa w Polsce przeżywała niedawno kryzys. Mocno wstrząsnęło pani firmą?
Specjalizuję się w kryzysach (śmiech). Sporo ułatwia posiadanie własnej szwalni, która daje możliwość szybkiego reagowania na wszelkie sygnały z rynku. Rzeczywiście, był taki moment, kiedy rynek odzieżowy w Polsce trochę się nasycił i firmy zaczęły plajtować. Ja przetrwałam, bo miałam produkt, którego nie miał nikt inny i którego nie dało się zastąpić. Gdy jest kryzys, z rynku znikają firmy, które można zastąpić, np. sieciówki, które oferują podobne produkty w podobnych cenach.
Przez lata była pani biznesową Zosią samosią. Wszystko, co się dało, robiła pani w swojej firmie sama. Ale dziś tak już nie jest. Zajęła się pani projektowaniem, a inne obszary firmy przekazała specjalistom.
To nadal jest moja firma, a wsparcie Esotiq było nam potrzebne do ekspansji na kolejnych rynkach. Otrzymałam od losu szansę, którą chciałam wykorzystać, i pomógł mi w tym właśnie Esotiq. W pewnym momencie moja marka mogła rozwijać się bardzo powoli albo wykorzystać szansę i zrobić olbrzymi krok do przodu. Jednak żeby go zrobić, potrzebni byli ludzie i struktura, a my zupełnie nie byliśmy na to gotowi. Z drugiej strony nie chciałam się wycofać. Nie po to przez tyle lat budowałam markę, żeby rezygnować. Cały czas mam dużo do powiedzenia w firmie, ale otoczyłam się specjalistami po to, żeby korzystać z ich pomocy. Wcześniej sama kierowałam firmą, organizowałam pokazy, projektowałam, sprzedawałam. Moim wsparciem były księgowa i szefowa produkcji. Dziś rzeczywiście zajmuję się głównie projektowaniem, ale ja tę firmę stworzyłam i prowadziłam przez 25 lat i cały czas mam znaczący wpływ na jej kształt.
Jest pani znaną projektantką za granicą, natomiast w Polsce pani ubrania nie są zbyt popularne…
Faktycznie, w mediach moja marka praktycznie nie istnieje i ludzie są zaskoczeni, że mamy też ubrania, które można nosić na co dzień, ale przecież przez te 25 lat musiałam gdzieś te ubrania sprzedawać. Teraz w Polsce mamy siedem salonów i sprzedaż na satysfakcjonującym mnie poziomie. Współpracujemy też z wieloma firmami, dla których projektuję przedmioty codziennego użytku, np.: z Eurofiranami, Ćmielowem, Marmorinem. Prowadzimy sklepy własne, franczyzowe, ubrania wstawiamy też do sklepów multibrandowych, których na całym świecie jest ok. 80. Niestety, polskie media doprowadzają do tego, że dobrze znana na świecie polska marka w naszym kraju jest znana z tego, że jej projektantka ma tysiąc rzekomych operacji plastycznych. Żeby zmienić wizerunek marki i negatywne opinie o niej, musiałam podać do sądu kilka osób i walczyć o dobre imię. Nie jestem ani gwiazdą, ani celebrytką. Jestem właścicielką dużej firmy i wolałabym, żeby skupiono się nie na tym, jak wyglądam, ale na tym, co robię. To przykre, bo z jednej strony jest spora świadomość mojej marki u klienta, ale z drugiej strony jeśli ktoś chce w mediach poszukać informacji o tym, co tak naprawdę robi Eva Minge, nie ma na to szans.
Jakiej rady udzieliłaby pani początkującym projektantom, którzy swoimi ubraniami chcą zawojować świat?
Trzeba konsekwentnie pukać do różnych drzwi i pokazywać się na mniejszych pokazach. Jeśli ktoś mi powie, że pokazał swoją kolekcję i w jeden wieczór podbił Paryż czy Rzym, to jest to absurd. Poza tym trzeba się zastanowić, czego oczekujemy po pokazie. Czy chcę się przedstawić szerokiemu gronu odbiorców, czy pochwalić w polskich mediach, że miałam pokaz w Paryżu? Jeśli przyświeca ten drugi cel, to szkoda zachodu, bo w Polsce projektant nigdy nie zarobi takich pieniędzy, jakie wyda na pokaz za granicą. Do tego musi być jeszcze struktura oraz moce produkcyjne i oczywiście pieniądze. Wyprodukowanie kolekcji kontraktacyjnej liczącej ok. 200 sztuk w pięciu rozmiarach i czterech grupach kolorystycznych wymaga sporych inwestycji. Trzeba kupić tkaniny, dodatki, zrobić plan produkcji, opłacić szwalnie itd. Dlatego zrobienie pokazu bez możliwości wyprodukowania tego, co się pokazało, jest bez sensu. Chyba że ktoś chce się zatrudnić w domu mody albo sprzedawać 10 sukienek rocznie. Jednak trzeba mieć świadomość, że na początku to jest wyłącznie inwestycja.
Fragment wywiadu opublikowanego w miesięczniku "Własny Biznes FRANCHISING" nr 6/2014.
Wyróżnione franczyzy
Kurcze Pieczone
Punkty gastronomiczne z daniami z drobiu
Synevo Punkty Pobrań
Punkty pobrań badań labolatoryjnych
Nest Bank
Placówki bankowe
Carrefour
Sklepy convenience, minimarkety, supermarkety
Żabka
Sklepy typu convenience
Xtreme Fitness Gyms
Kluby fitness/siłownie
Yasumi Instytut Zdrowia i Urody
Gabinety kosmetyczne, hotele i obiekty SPA
So Coffee
Kawiarnie
Santander
Placówki bankowe
DDD Dobre Dla Domu
Sklepy z podłogami i drzwiami
Inne koncepty z branży moda
4F
Stoiska depozytowe z odzieżą sportową
Blue Shadow
Sklepy z odzieżą damską
Bridal Space
Salony mody ślubnej
Cipo&Baxx
Sklepy z odzieżą casual
Gatta
Sklepy z bielizną i wyrobami pończoszniczymi
Greenpoint
Sklepy z odzieżą casual
Molton
Sklepy z odzieżą damską
Moodo
Sklepy z odzieżą damską
Pako Jeans
Sklepy z odzieżą męską
Reporter Young
Sklepy z odzieżą młodzieżową
Top Secret
Sklepy z odzieżą damską
Z OSTATNIEJ CHWILI
POKAŻ WSZYSTKIE
Dobra decyzja
Sabina Pruski pracowała w pizzerii Tibesti2go kiedy pojawiła się oferta objęcia lokalu we franczyzę. Skorzystała z niej.
Subskrybuj magazyn pomysłów na biznes
Rozważasz otwarcie firmy? Zrób sobie prezent na święta i zasubskrybuj magazyn "Własny Biznes FRANCHISING" i sprawdź, jaki biznes się...
Z głową do peruk i do biznesu
Peruki przestały być niszowym gadżetem i takim także biznesem. Klienci poszukują gotowych peruk w sklepach internetowych oraz robionych w...
Czym zajmuje się Rada Franczyzobiorców Żabki?
Rada Franczyzobiorców Żabki ma już blisko 15-letnią tradycję. Jak układa się współpraca na linii Rada – centrala i co konkretnego z...


