Franczyza społeczna: kto za to zapłaci?

Young Engineers fit for a Prince
00:00
03:42

Na przykład społeczną. O co w niej chodzi? Większych różnic pomiędzy społeczną a klasyczną franczyzą w zasadzie nie ma. Jest patent na biznes i komórka nadrzędna obdzielająca licencjami swoich partnerów. Szkopuł tkwi w tym, że franczyza społeczna nie ma służyć do zarabiania, ale ma po prostu… służyć.

Trochę to przypomina Monar na licencji. Społeczni franczyzodawcy rekrutują swoich pracowników spośród osób bezrobotnych, bezdomnych, bezrobotnych i niepełnosprawnych. Idea jest taka, by przywrócić ich z powrotem na łono rynku pracy i przekazać podstawowe umiejętności niezbędne do przetrwania na nim. Zysk oczywiście też ma być, ale dopiero w drugiej kolejności.

Zamysł szczytny, choć wolny rynek już nieraz pokazał, że eliminowanie bezrobocia takimi sposobami zwykle chybia celu. Już choćby i z takiego powodu, że wielu bezrobotnych zamiast pakować oficjalne statystyki, chowa się w szarej strefie. Sprowadza tym dyskusję o skuteczności takich metod do znanego z twórczości Staszewskiego zapytania: „Ile kasy dać dziadowi o zniszczonych nerkach”. Abstrahując już od dziwnego założenia, że jeśli ktoś nie umie znaleźć pracy przez długie lata, to na pewno poradzi sobie z otwarciem i prowadzeniem własnej firmy.

Franczyzę społeczną zdecydowała się wspierać nawet ONZ w ramach projektu „Zintegrowany system wsparcia ekonomii społecznej”. Mamy już nawet w Polsce pierwszy owoc programu w postaci sieci kawiarnio-księgarni o uroczej nazwie „Spółdzielnia”, tworzonej przez Regionalne Centrum Ekonomii Społecznej w Lublinie.

Lubelskiej inicjatywie życzę jak najlepiej, ale obawiam się, że cała historia skończy się podobnie jak w przypadku brytyjskiego prekursora franczyzy społecznej, firmy Aspire. Brytyjskie przedsiębiorstwo założone na początku ubiegłej dekady zajmowało się sprzedażą katalogową, zatrudniając osoby bezdomne charakterze akwizytorów.

Przez kilka lat firma otwierała kolejne franczyzy i cieszyła się publicznym uznaniem. Jej twórcy zapomnieli jednak, że rynek nie puszcza płazem błędów w zarządzaniu, nawet jeśli nie robi się biznesu dla zysku, a dla dobra innych. Zdarzały się przypadki, że pracownicy znikali nawet na kilka dni, bo akurat dochodziło u nich do ataków chorób psychicznych bądź gorszych okresów w nierównej walce z chorobą alkoholową. Najgorszy był fakt, że nawet w celu ratowania budżetu firmowego nie można było ciąć zatrudnienia, bo przecież to nie zysk, a zatrudnianie było celem samym w sobie. A cięcia były potrzebne, bo asortyment Aspire okazał się ostatecznie zbyt wąski, by trafić do szerszej grupy klientów. Ostatecznie firma padła, zostawiając swoich pracowników w punkcie wyjścia.

Firmy zakłada się po to, by zarabiać pieniądze i taki powinien być ich podstawowy cel. Wypaczanie tego fundamentu rzadko uchodzi płazem. Dlatego jeśli przerabiamy franczyzę na franczyzę społeczną, demokrację na demokrację ludową, a gospodarkę na gospodarkę centralnie planowaną, to musimy zadać sobie pytanie: kto za to zapłaci?

Grzegorz Morawski

See in catalogue

Featured franchises

Brands from the same sector

Franchise Logo

Franchise name

Sports articles

Price icon 15,000 €
Franchise Logo

Franchise name

Partnership

Price icon 10,000 €
Franchise Logo

Franchise name

Master licenses

Price icon 7,000 €
Franchise Logo

Franchise name

Franchise

Price icon 5,000 €